Uwielbiam niestandardowo wycięte meeple - oczywiście klasyka rządzi, ale! To rządzi po prostu... bardziej.
Smoczy koncept dla Princes of the Dragon Throne BARDZO przypadł mi do gustu (kto nie kocha smoków!). Również meeple zaprojektowane dla Dungeon Heroes wyglądają wprost re-we-la-cyj-nie.

Dobrymi przykładami są tutaj choćby Fürstenfeld czy też dobra, stara Finca (wierzcie lub nie, ale znam ludzi, którzy kupili tę grę jedynie dla jej kolorowych 'owocków', co oczywiście nie zmienia faktu, że jest całkiem przyjemną grą familijną). Ileż radości przynosi przesypywanie w ręku żetonów chmielu zamiast zwykłych żółtych kosteczek (sic!).
Nawet kiedy gramy w tzw. suche euro to chcielibyśmy poczuć trochę klimatu (eurogracze też ludzie!). Po to chyba właśnie w ogóle sięgamy po planszówki - by oderwać się od rzeczywistości i trochę rozerwać. Kto zniósłby białe sześcianiki w Agricoli zamiast owieczek? Kto? Tak? Chętnie przygarnę i wymienię za białe kosteczki ze Strongholda - równie dobrze, zamiast oblegać twierdzę, mogłyby się paść na łące.
W dzieciństwie uwielbiałam film Jumanji, od momentu, gdy go pierwszy raz ujrzałam, marzyłam by zagrać w taką grę, z TAKIMI pionami. BO: figurki pobudzają wyobraźnię, czujemy więcej i bardziej, innymi słowy lepiej się z nimi bawimy. Tutaj troszkę odbiegając od tematu, mała anegdota: zostałam kiedyś zrugowana przy grze w Kupców i Korsarzy za to, że płynęłam statkiem nieodpowiednią stroną (kobieta nie wie gdzie jest dziób! Ale gdyby tak twórcy, w zastępstwie plastikowych stateczków, wrzucili garść kosteczek nie doznałabym z pewnością tej 'przykrości'), dodatkowo nie omijając przy tym wysp i wysepek.
Już kończąc: wg badań zmyślonej przeze mnie grupy amerykańskich specjalistów, ludzie którzy grają specjalnie przygotowanymi pionkami znacznie lepiej radzą sobie ze stresem i przyswajają witaminy niż, ci grający standardowymi kosteczkami.